Nie tylko „lecz także”

Dawno nic nie było, więc będzie długo, ale z happy endem.

Jeden z poprzednich wpisów dotyczył między innymi tzw. spójników skorelowanych (inaczej złożonych, podwojonych), czyli takich, które składają się z dwóch różnych, rozdzielonych części. Wtedy mowa była konkretnie o spójniku zarówno… jak (i)…, ale miałem wrócić do tematu, więc tym razem zajmę się szczególnym przypadkiem, który w literaturze kulturystycznej zwykle przyjmuje postać: nie tylko… lecz także…

Można się natknąć na informację, że spójnik ten, jako skorelowany, musi brzmieć właśnie tak: nie tylko… lecz także…, a nie w żaden inny sposób (na przykład nie tylko… ale i…). Wspomina o tym „Polityka”, mówi o tym również na początku jednego z odcinków swojego programu vlogerka Paulina z kanału Mówiąc Inaczej i to do jej słów się tu odniosę, więc ta notka będzie z multimediami:

Na potrzeby wywodu trochę potnę i poprzestawiam wypowiedzi Pauliny, ale mam nadzieję, że bez przeinaczeń.

Problem z tymi spójnikami, a najbardziej ze spójnikiem nie tylko…, lecz także…, polega na tym, że jak użyjemy pierwszej jego części, to musimy użyć części drugiej. Nie możemy tam sobie wstawić czegoś innego. […] na studiach uczono mnie, że jest tylko jedna poprawna forma i brzmi nie tylko…, lecz także…

Na studiach, więc zapewne z podręcznika Kultura języka polskiego. Fleksja, słowotwórstwo, składnia Hanny Jadackiej (Warszawa 2006), w którym czytamy (wytłuszczenia autorki):

  1. Jeżeli zaczynamy jakieś zdanie od pierwszej części takiego spójnika, to druga jego część musi wystąpić na początku kolejnego zdania (Nie tylko przyjaciele poparli jego projekt, lecz także przedstawiciele kooperującej firmy).
  2. Spójnik skorelowany musi być odtworzony bez zmian, nawet polegających tylko na zastąpieniu jego części przez wskaźnik zespolenia o analogicznej funkcji […]

Obie reguły bywają często naruszane. Najczęściej spotykane błędy to deformacje w rodzaju: […] *nie tylko…, ale i… (poprawnie: nie tylko…, lecz także…).

Podobne reguły przedstawia ta sama autorka w haśle problemowym Spójnik w Nowym słowniku poprawnej polszczyzny PWN:

  1. Po użyciu pierwszej części spójnika (np. o ile…) nie można rezygnować z części drugiej (…o tyle);
  2. Forma spójnika skorelowanego jest stała; żaden człon nie może być zastępowany przez określenia wspólnofunkcyjne; najczęściej spotykane błędy to: […] *nie tylko…, ale i; (zamiast: nie tylko…, lecz także…)

Niepoprawne jest więc następujące zdanie z Lalki:

Teraz wystąpił jeden z adwokatów i drżącym głosem odczytał bardzo piękną mowę, której treścią było to, że z usunięciem się Wokulskiego spółka traci nie tylko kierownika, ale i pięć szóstych kapitału.

czy to z Krzyżaków:

Dziwiła Mazurów w ogóle nie tylko zamożność opactwa, ale i zamożność, a także piękność całego kraju, przez który teraz przejeżdżali.

Podobnie jest z tymi zdaniami z porad językowych w czasopiśmie „Język Polski” sprzed pół wieku:

Tymczasem zasada powolnej ewolucji naszej grafiki umożliwia nam czytanie nie tylko oryginałów Mickiewicza, ale i Krasickiego, a po przezwyciężeniu oporów — nawet Kochanowskiego.

Zwrot ten zdołał się rozpowszechnić w znacznym stopniu niewątpliwie dzięki temu, że obie części składowe złożonego rzeczownika nie tylko były zrozumiałe dla każdego, ale też umożliwiały zrozumienie całości.

czy słowami profesora Andrzeja Markowskiego (Wszystko zależy od przyimka, Warszawa 2014):

Stosunkowo nową rzeczą w porównaniu z tym, co było dawniej, jest też to, że zapożyczamy nie tylko wyrazy, ale też znaczenia.

nie mówiąc już o następującym zdaniu tego samego autora z hasła problemowego Język i jego odmiany we wspomnianym wyżej NSPP (którego Markowski jest przecież redaktorem):

Ograniczony zasięg mają gwary tajne, a te z nich, które pochodzą ze środowisk przestępczych, nie powinny być propagowane i upowszechniane, nie tylko ze względu na (w większości wulgarny) charakter słownictwa, lecz przede wszystkim z powodu niemożliwej do akceptacji filozofii życia w nich zawartej.

Tutaj w drugiej części nawet nie występuje „wskaźnik zespolenia o analogicznej funkcji”, bo lecz przede wszystkim to nie to samo co lecz także.

Choćby po powyższych przykładach można się spodziewać, że coś z tym przepisem jest nie tak. Nawiasem mówiąc, w innych wydawnictwach poprawnościowych jest mowa o takich spójnikach, ale zwykle podanych jest więcej dokończeń nie tylko… i nigdzie indziej forma nie tylko…, ale i… nie jest wprost uznawana za błąd (chyba że ktoś się opierał na tekstach prof. Jadackiej) — również w samym NSPP pod hasłem tylko (ani chyba żadnym innym) nie znajdziemy nic na temat tego spójnika. Sprawa zaniepokoiła pewnego internautę, który zadał pytanie poradni PWN. Profesor Bańko odpowiedział krótko:

Mam nadzieję, że kwestionowanie wyrażenia nie tylko…, ale i… jest wynikiem jedynie pomyłki. Wszystkie wymienione przez Pana warianty można uważać za poprawne.

Więcej do powiedzenia na ten temat mają redaktorzy z Redaktorni.com:

Należy stanowczo stwierdzić, że niestety mamy do czynienia z pomyłką normatywistów, utrwaloną przez NSPP Markowskiego. Błąd wziął się chyba stąd, że ktoś kiedyś zapałał niezdrową namiętnością do nowo odkrytego bytu zwanego spójnikami skorelowanymi. W badaniach naukowych tak bywa, że gdy odkryjemy jakieś zjawisko, to widzimy je już wszędzie. Ofiarą takiego błędu poznawczego padły tradycyjne i poprawne dokończenia występujące po „nie tylko”. Bogactwo naszego języka przejawia się przecież w tym, że możemy wybierać spomiędzy: „ale i”, „ale wręcz”, „lecz nawet” i mnóstwa innych, zniuansowanych znaczeniowo i stylistycznie.

Polecam przeczytanie reszty tego wpisu, który zresztą mogłem tu zacytować niemal w całości i nie męczyć się sam. Ale nie ma lekko, wróćmy do Pauliny:

A jakże często słyszymy: nie tylko… ale też…, nie tylko… ale również…, nie tylko… lecz również…? Bardzo często. O wiele częściej niż nie tylko… lecz także…

To się akurat zgadza, co można sprawdzić na przykład w korpusie języka polskiego. Ze względu na ograniczenia wyszukiwarki na stronie NKJP posłużyłem się korpusem IPI PAN w wersji do pobrania. Nie będę się tu wdawał w szczegóły (na życzenie służę informacjami), w każdym razie szukałem zdań z ośmioma różnymi wariantami omawianego spójnika:

nie tylko… i również także też
ale 10388 8388 13720 2660
lecz 289 802 1970 13

Myślę, że wyniki mówią same za siebie. Może być między nimi garstka fałszywych trafień, ale nie powinno to mieć wpływu na całość. Widać jak na dłoni, że warianty z ale wyprzedzają lecz o rząd wielkości albo dwa, co nie jest dziwne, bo lecz jest określane jako wyraz książkowy i ma ograniczone zastosowanie. Według autorów cytowanego wcześniej bloga w dziejach polszczyzny najczęstszy jest wariant ale i, tutaj jednak na prowadzenie wychodzi ale także. W każdym razie lecz także rzeczywiście stanowi niewielki procent wszystkich wystąpień.

Taka nikczemna częstotliwość występowania poprawnej konstrukcji spójnika nie tylko… lecz także… spowodowała, że już dopuszczalne są te przed chwilą przeze mnie wymienione niepoprawne formy. O tym dowiedziałam się niedawno […]

Zastanawiam się, czy te słowa nie mają czegoś wspólnego z artykułem dra Tomasza Korpysza Norma (skodyfikowana) a uzus. Przypadek spójnika skorelowanego nie tylko…, lecz także…, zamieszczonym w zbiorze prac ofiarowanych profesorowi Markowskiemu Polskie dźwięki, polskie słowa, polska gramatyka (Warszawa 2011). Doktor Korpysz wziął pod lupę kilka gazet i czasopism z 2009 roku:

przestrzeganie normy skodyfikowanej w zakresie używania spójnika nie tylko…, lecz także… jest zjawiskiem zupełnie wyjątkowym. Gdyby nie pozytywnie wyróżniający się na tle innych gazet tygodnik „Newsweek”, liczba poprawnych konstrukcji w analizowanym materiale spadłaby do niespełna 3%, ponieważ w pozostałych tygodnikach i dziennikach wystąpiło ich jedynie 7 na 227 wszystkich użyć spójnika.

Muszę zastrzec, że badana była też „paralelność struktur”, czyli np. Jasio nie tylko umie grać na akordeonie, lecz także na cymbałkach jest źle, bo powinno być Jasio umie grać nie tylko na akordeonie, lecz także na cymbałkach. Ale i tak wyniki napawają optymizmem — z wyjątkiem „Newsweeka”, w którym pewnie się naczytali NSPP.

W związku z tym dr Korpysz ostrożnie proponuje:

Jako dopuszczalne (przynajmniej na poziomie normy użytkowej) warianty tradycyjnej postaci nie tylko…, lecz także… można by z kolei traktować przynajmniej część z wymienionych wyżej form tego spójnika skorelowanego […] Rzecz jasna, ostateczne rozstrzygnięcia, które z form wariantywnych włączyć do którego poziomu, musiałyby zostać poprzedzone badaniami przeprowadzonymi na obszerniejszym i bardziej zróżnicowanym materiale.

Ja za to proponuję ustalić, jakimi badaniami, na jak obszernym i zróżnicowanym materiale, zostało poprzedzone rozstrzygnięcie, że nie tylko…, lecz także… jest postacią „tradycyjną” i jedyną poprawną, a przede wszystkim wycofać się zupełnie z tych bzdur i napisać o spójnikach od początku, ale, rzecz jasna, po dobrym namyśle (i obszernych badaniach).

Na koniec oddajmy jeszcze głos Paulinie:

oszaleć można z tymi wszystkimi zmianami

¯\_(ツ)_/¯

ale tak jak już kiedyś wspomniałam, staram się nadążać za nimi

Polonistce wypadałoby trochę się zająć samym językiem, a nie tylko nakazami kulturystów. Dzięki temu można sobie wyrobić własne zdanie i nie trzeba nadążać za „zmianami”.

jeżeli chcecie się posługiwać polszczyzną wzorcową, czystą, piękną, mówicie nie tylko… lecz także… Jeśli zaś nie chce wam się albo nie jesteście w stanie tego zapamiętać, olejcie temat i mówcie jak chcecie.

Good news, everyone! Możecie mówić nie tylko… ale i…, nie tylko… ale również… albo jeszcze inaczej i też będzie to czysta i piękna polszczyzna, a w wielu wypadkach nie tak sztywna jak wzorcowe nie tylko…, lecz także…!

Aha, zapraszam na związane z blogiem konto na Twitterze.

14 komentarzy do “Nie tylko „lecz także”

  1. Wielkie dzięki, że podjął Pan ten temat. Może doczekamy się jeszcze rozsądnych słowników i mądrych językoznawców, którzy uchylą zasadę łącznego pisania zaprzeczonych imiesłowów przymiotnikowych bez względu na znaczenie. Proszę coś kiedyś o nich napisać. Czy zna Pan felieton Roberta Stillera o radzie radzić nie umiejącej?

    Polubienie

    • Dziękuję za komentarz. Co do imiesłowów, sprawa może być trudna, bo w uchwale niezadowolonych załatwiono dopuszczalnością pisowni rozdzielnej, a większości pisownia łączna może odpowiadać, chociaż rada zastrzegła, że może się coś zmienić („Nie wykluczając zasadniczych zmian w przyszłości w polskiej ortografii”). Gorzej, jeśli taką zmianą będzie całkowite zakazanie pisowni rozdzielnej. Osobnym problemem jest centralne ustalanie zasad przez RJP i w ogóle sens istnienia tej instytucji. Stillera coś czytałem, ale tego w tej chwili nie pamiętam, musiałbym sobie odświeżyć.

      Polubienie

      • Niestety, wiele osób – także redaktorów i korektorów – sądzi, że pisownia rozdzielna już została zakazana, a argumenty padają najdziwaczniejsze („przecież to profesorowie, na pewno wiedzieli, co robią”, „dziesięć lat minęło, karencja upłynęła”, „profesor M. tak powiedział”). Felieton Stillera znajdzie Pan w jego książce „Pokaż język!, czyli Rozróbki i opowieści o polszczyźnie oraz 222 innych językach” (t. 2, Kraków 2013).

        Polubienie

    • Przeczytałem tekst o radzie. No cóż, a tak się pan Stiller cieszył w pierwszym tomie (Niekończąca się i nieuczesane), że dzięki tej zasadzie nie trzeba już będzie bronić przed rozdzieleniem Myśli nieuczesanych Leca czy Niedokończonej symfonii Schuberta. Wygląda na to, że dopiero po pewnym czasie zdał sobie sprawę z konsekwencji wprowadzenia tego przepisu. Starszy felieton zakończył słowami:

      I rozpłynął się w powietrzu tak wielki problem, dręczący wiele pokoleń. Za chwilę nikt już nie przypomni sobie, że kiedykolwiek istniał. A były – hej! – były czasy, że najtęższe mózgi uniwersyteckie zmagały się z tym zagadnieniem.

      Ot, prorok!

      Polubienie

  2. To prawda, sam się z tym zetknąłem: „owszem, niby dopuszczalne, ale redaktor narzeka, więc tak nie pisz”. W końcu wyjdzie na to, że dopisek o pisowni rozdzielnej będzie można za jakiś czas usunąć, ponieważ jest ona w ogóle nie używana. Warto zauważyć, że w teorii normę tworzą „świadomi użytkownicy języka”, a w tym wypadku tychże użytkowników najwyraźniej zignorowano.

    Czytałem tylko pierwszy tom Pokaż język!, ale przy sposobności zapoznam się i z drugim, a do pierwszego jeszcze wrócę, bo pamiętam, że Stiller parę razy minął się z faktami. Dziękuję za informację.

    Polubienie

  3. Dzię-ku-JEMY! Dodam, że prowadzimy swoją prywatną wojnę z redaktor(k)ami i korektor(k)ami glajchszaltującymi nam wszystko do „lecz także”. Na razie wszystkich udało się przekonać i myślę, że tę epidemię daje się powstrzymać. Bardzo jesteśmy wdzięczni za tak szczegółową analizę źródeł poprawnościowych, pozwolimy sobie powoływać się na nie w przyszłości.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Z całym szacunkiem, ale liczba poprawnych i niepoprawnych użyć nie jest szczególnie przekonującym argumentem. Wystarczy posłuchać, jak często używane jest “wziąść” zamiast poprawnego “wziąć”, czy “włanczać”, zamiast poprawnego “włączać”, o “poszłem” zamiast “poszedłem” nawet nie będę wspominać. Nie do końca przekonujące jest też przywołanie przykładów z literatury XIX-wiecznej, czy nawet tej sprzed pół wieku, ponieważ język zmienia się i ewoluuje i to, co kiedyś było poprawne, niekoniecznie jest takie teraz (przykładem może być XVIII-wieczna ortografia, choćby zapis słowa “szczegulnie” zamiast “szczególnie” czy łączna pisownia “nie” z czasownikiem). To że druga część spójnika w potocznym użyciu może brzmieć “ale i” czy “ale też” to jedno, jest wiele nawyków językowych dopuszczonych w uzusie, ale nie oznacza to, że musimy od razu zmieniać normę. Jakieś zasady, które pomogą chronić język przed zmianami wprowadzanymi przez przeważnie nieświadomych użytkowników (świadomy użytkownik wie, że nie mówi się “poszłem”, ponieważ się tego uczył i zdaje sobie sprawę, z czego wynika poprawność formy “poszedłem”) powinny być i całe szczęście, że jest taka instytucja jak RJP, która chroni polszczyznę piękną i poprawną.

    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    • Słusznie, samo powoływanie się na liczbę przykładów nie jest poważnym argumentem. Natomiast powoływanie się na liczbę przykładów w tekstach osób wykształconych i odznaczających się wysoką kulturą języka (czyli, by przywołać Pani przykłady: niemówiących ani „wziąść”, ani „poszłem” itd.) to jedno z kilku podstawowych kryteriów oceny poprawności językowej – proszę dla wprawy posłuchać pod tym kątem różnych współczesnych przedstawicieli inteligencji, zwłaszcza tych odznaczających się wysoką kulturą słowa.
      Natomiast, co ważne, proszę zwrócić uwagę, że autor tego artykułu nie powołał się wcale tylko na liczbę przykładów współczesnych i na przykłady z tekstów historycznych. Zrobił jeszcze dwie dodatkowe niezwykle istotne rzeczy: poddał surowej krytyce jakość pracy naukowców, którzy doprowadzili do znalezienia się omawianego zapisu w NSPP (i jest to krytyka miażdżąca moim zdaniem – zwłaszcza w kontekście przytoczonych użyć frazy „nie tylko…” w tymże NSPP), oraz wykonał tę pracę jeszcze raz, tyle że porządnie: jako punkt wyjścia przyjął obowiązujące kryteria poprawności językowej, po czym bez przekręcania sensu posłużył się dotychczasowymi rozstrzygnięciami normatywistów (chodzi oczywiście o czytanie ze zrozumieniem książki „KJP”).

      Polubione przez 1 osoba

      • @Polonistka – życie dopisało ironiczny dalszy ciąg do tej dyskusji. W dzisiejszym biuletynie Poradni Językowej PWN znalazłem poradę w sprawie „odbić się szerokim echem” – wyrażenia, które NSPP uznaje za błędne. Otóż autorka porady podważyła to rozstrzygnięcie, powołując się na… zwyczaj językowy, a konkretnie na NKJP (bez wskazywania, czy zawęziła wyszukiwanie do starannych publikacji książkowych, czy po prostu zliczyła wszystkie wystąpienia, również te najmniej staranne: z dyskusji internetowych czy z wypowiedzi ustnych). Dodała jeszcze niezbyt wyczerpujące uzasadnienie logiczne, ale ani nie odwołała się do kryteriów oceny poprawności, ani nie zacytowała żadnych źródeł – po prostu rozstrzygnęła, kropka. Nie omieszkała przy tym użyć pewnego „spójnika skorelowanego”, który tak lubimy.

        Polubione przez 1 osoba

    • Bardzo Pani dziękuję za komentarz, postaram się wyjaśnić kilka kwestii.

      Wystarczy posłuchać, jak często używane jest “wziąść” zamiast poprawnego “wziąć”, czy “włanczać”, zamiast poprawnego “włączać”, o “poszłem” zamiast “poszedłem” nawet nie będę wspominać.

      A właściwie jak często? Spójrzmy do tego samego korpusu, w którym sprawdzałem częstość występowania różnych wersji spójnika. Poszłem pojawia się 6 razy, w czym mamy użycia takie, jak „Na szczęście zaraz potem poszłem (mówię poszłem, bo było blisko – rzekłby Piotr Bałtroczyk)”, czyli forma niepoprawna używana jest tu świadomie, celowo, poszedłem zaś występuje 534 razy. Wziąść ma 50 wystąpień (głównie z Potopu Sienkiewicza), wziąć — 11147. Są to procenty tak znikome, że nie ma co ich porównywać z różnymi formami spójnika nie tylko…. Oczywiście cały czas trzeba mieć na uwadze, że korpus zawiera redagowane teksty wykształconych autorów, często żyjących z pisania, o czym już wspomniał panredaktor.

      Nie do końca przekonujące jest też przywołanie przykładów z literatury XIX-wiecznej, czy nawet tej sprzed pół wieku, ponieważ język zmienia się i ewoluuje i to, co kiedyś było poprawne, niekoniecznie jest takie teraz

      Rozumiem, ale też nie do końca taka była ich rola. Miały raczej pokazać, że różne formy tego spójnika nie są w polszczyźnie czymś nowym, występowały w dziełach uznanych autorów i nie znajdowały potępienia w ówczesnych opracowaniach poprawnościowych. O ich statusie we współczesnym języku miały raczej świadczyć statystyki z korpusu oraz cytaty ze współczesnych językoznawców, choć przyznam, że być może większą siłę przekonywania miałyby cytaty ze współczesnych słowników i innych wydawnictw poprawnościowych, ale z nimi tekst rozrósłby się jeszcze bardziej.

      nie oznacza to, że musimy od razu zmieniać normę

      O, tutaj dotyka Pani sedna sprawy. Skoro inne wersje spójnika mieściły się w dawniejszej normie, a obecnie występują w przeważającej większości w redagowanej polszczyźnie, to dlaczego, na jakiej podstawie zmieniono normę? Tego właśnie nie wiemy i ciekawie byłoby się tego dowiedzieć, choć oczywiście można się domyślać.

      Jakieś zasady, które pomogą chronić język przed zmianami wprowadzanymi przez przeważnie nieświadomych użytkowników (świadomy użytkownik wie, że nie mówi się “poszłem”, ponieważ się tego uczył i zdaje sobie sprawę, z czego wynika poprawność formy “poszedłem”) powinny być

      Jeszcze raz zaznaczę, że jeśli chodzi o użycie języka, żadnej znaczącej zmiany tu nie było (najwyżej pewne zmiany ilościowe, o czym zresztą jest mowa w tekście). Pytanie brzmi: co lub kto ochroni język przed zmianami wprowadzanymi przez (mniej lub bardziej) świadomych profesorów i innych obrońców polszczyzny?

      całe szczęście, że jest taka instytucja jak RJP, która chroni polszczyznę piękną i poprawną

      Tutaj czuję się zobowiązany zauważyć, że mającym najpoważniejsze chyba konsekwencje zadaniem ciał urzędowych, takich jak RJP, jest wprowadzanie w polszczyźnie (a dokładniej w ortografii i interpunkcji) zmian, które przecież mogą być przez niektórych uważane za ingerencję w język albo wręcz jego psucie. W grudniu minęło 20 lat od zmiany reguł pisowni nie z imiesłowami przymiotnikowymi, co nie spotkało się z jednoznacznie pozytywnym odbiorem, a sposób wprowadzenia tej zmiany jeszcze dzisiaj powoduje problemy. Więcej o tym być może już wkrótce.

      Polubienie

Dodaj komentarz